Hannah Jeyne Harvey
Oona Chaplin
Usposobienie
Za mądra dla głupich,
a dla mądrych zbyt głupia.
Za łatwa dla trudnych,
a dla łatwych za trudna.
Aparycja
Zbyt ładna dla brzydkich,
a dla ładnych za brzydka.
Za gruba dla chudych,
a dla grubych za chuda.
Biografia
Na świat niezwykle rzadko przychodzą jednostki oszałamiające inteligencją, powalające na kolana swą urodą i mogące poszczycić się majątkiem rodziców przekraczającą wyobrażenie ludzi przeciętnych. Jednostki takie, mające łatwiejszy start, dochodzą do rzeczy wielkich. Budzą zachwyt.
Równie rzadko rodzą się persony o osobowościach tak ekscentrycznych, że zapisują się w pamięci nawet wbrew woli.
Hannah Harvey nie była jednak żadną z tych osób.
Była przeciętna, a mimo to nigdzie nie pasowała.
W Upper Flagley, wiosce częściowo przez czarodziejów zamieszkanej, mieszkał mężczyzna krwi czystej, Ned. Mężczyzna urody przeciętnej, a umyśle nieco ponad przeciętnym. Pracował w Ministerstwie, które nie radziło sobie z wojną, choć na niewysokim stanowisku i raczej ukrywał się, niż walczył. Ją ujrzał piątego maja roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego siódmego. Spacerującą po wrzosowiskach, nieświadomą okrucieństwa dziejącego się w równoległym świecie, którego dotknąć nie mogła, który mógł być snem, lecz w tamtym czasie był jedynie koszmarem; bo tam wszystko gniło i niszczało od nieziemskiego. A ona chodziła po wrzosowiskach w białej sukience i kwiatem we włosach. Czy mogło być coś piękniejszego? Nie było.
I umiłował Inę, a Ina jego umiłowała. Wkroczyła w jego świat i go zaakceptowała, mimo lęku chwytającego za serce. Tak wypowiedziała z uśmiechem błąkającym się na różanych ustach, a majem tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego roku podarowała Nedowi córkę o wadze i długości przeciętnych. Największy z cudów świata minął w mgnieniu oka i wydawał się być chwilą pozbawioną niezwykłości. Hannah pojawiła się na świecie okrutnym, w którym nie było jeszcze miejsca na wesele i radość.
Hannah Jayne Harvey jednak nie zgniła. Nie przesiąknęła złem, ani dobro nie przeniknęło jej na wskroś. Chowała się na wrzosowiskach, ukryta przed skrajnym dobrem i skrajnym złem czarami ojca. I była taka, jak te wrzosowiska. Nie mające w sobie niezwykłości, nie budzące zachwytu w oczach jako widok niecodzienny. Było w niej jednak coś, co pozwalało jej wzruszać się fioletem wrzosowisk i szarością nieba. Było w niej coś, co mogło na usta przywieść uśmiech, jeśli tylko umiało się patrzeć.
Nie chodziło jednak o czary, gdyż magiczny dar zaczął się przejawiać w czasie, określonym przeciętnym i nie był on szczególnie wielki. Nie warto rozwodzić się nad jej wybrykami, bo ich było niewiele, Hannah była dzieckiem spokojnym. Z nią można było pójść tylko na wrzosowisko i zapomnieć wszystko, dzięki ciszy. Nie można jednak powiedzieć, aby była też dzieckiem zamkniętym w sobie i wycofanym. Nigdy nie miała skłonności do wpadania ze skrajności, w skrajność. Miała przyjaciółkę i często oddawała się z nią figlom, lecz nade wszystko przekładała towarzystwo baśni. Lubiła, kiedy czytała jej Ina. Matczyny głos ocierał się o granicę słyszalności, nosił sobie magię, choć w palcach kobieta nie miała jej wcale. Wieczory spędzane w bujanym fotelu niosły w sobie coś więcej niż różdżka ojca.